Damian Pogorzelski
Damian Pogorzelski

od słoika
do najpiękniejszych sps

Moja przygoda z akwarystyką zaczęła się kiedy byłem jeszcze dzieckiem. Nie do końca wiem, czy można to nazwać akwarium, bo swoje pierwsze mieczyki trzymałem w… słoiku po ogórkach kiszonych. Kiedy miałem 7 lat dostałem swoje pierwsze akwarium. Średnio co tydzień wymieniałem w nim obsadę, bo nie miałem pojęcia, jakie warunki powinienem stworzyć w zbiorniku.

Powoli rozwijała się moja pasja do akwarystyki, zapisałem się do Związku Akwarystycznego w Zabrzu, największego w Polsce w tamtym czasie. Byłem tam najmłodszy, ale co roku uczestniczyliśmy w wystawach akwarystycznych. Z czasem zdobywałem wiedzę i doświadczenie i jeszcze jako dzieciak założyłem w piwnicy hodowlę skalarów. Razem z kolegą zaopatrywaliśmy w nie cały Śląsk. Sprzedawaliśmy, a zarobione pieniądze przeznaczaliśmy na rzeczy do akwarium.

Początki w akwarystyce morskiej

W tamtych czasach o akwarystyce morskiej nikt nawet nie słyszał w Polsce. Pierwsze akwarium morskie zobaczyłem w Niemczech, kiedy odwiedzałem rodzinę. Kilka lat później, w wieku 15 lat założyłem swoje własne. Wyglądało… jak wyglądało. W środku trzymałem skałę koralową, żwir koralowy i dwie ryby – garbika niebieskiego (który był ze mną aż 15 lat) i strzępiela, który z czasem urósł do 40 cm. Wszystkie inne ryby, które wpuszczałem do akwarium, były prędzej czy później zjadane przez strzępiela, którego – nie mając pojęcia o jego nawykach żywieniowych – karmiłem filetami i dżdżownicami. Używałem wtedy niemieckiej soli akwarystycznej, którą – ze względu na wysoką cenę – mieszałem ze zwykłą solą kuchenną. Starałem się czytać o akwarystyce, ale informacje te nie były tak powszechnie dostępne jak dziś. Na jakiś czas odpuściłem akwarystykę i wyjechałem do Anglii.

Pierwsze „poważne” akwarium morskie

Po powrocie do kraju założyłem sklep zoologiczny, a właściwie kilka sklepów, a także moje pierwsze profesjonalne akwarium morskie. Pomagał mi kolega z Nowego Targu. On też prowadził sklep zoologiczny, miał też w tamtym czasie jedno z najpiękniejszych akwariów morskich, jakie kiedykolwiek widziałem. Pomógł mi założyć moje własne, doradzał co do sprzętu i obsady. Dzielił się ze mną wiedzą na każdym etapie.

Kiedy nabyłem trochę doświadczenia, założyłem swoją pierwszą hodowlę koralowców. W szczytowym momencie moja hodowla liczyła 36 zbiorników po 700 litrów każdy. Importowałem koralowce, przygotowywałem szczepki, czekałem aż trochę podrosną i sprzedawałem do sklepów w Polsce, na Słowacji, w Czechach a nawet do Włoch, do sklepu Rosario, który został później naszym pierwszym włoskim dystrybutorem.

Stworzenie własnych receptur

Mając tyle litrów wody do zasolenia wiedziałem, że głównym czynnikiem odpowiadającym za stan moich koralowców jest sól i częstotliwość podmian. Importowana z zagranicy sól była droga, ale także nie do końca spełniała moje oczekiwania co do jakości.

Stworzenie własnej receptury soli zajęło mi 5 lat. 5 lat prób i błędów, przygotowań, badań testami kropelkowymi, odważania składników i kolejnych badań. Ze względu na swoje wykształcenie znałem się na chemii, co znacznie ułatwiło i przyspieszyło cały proces.

Najwięcej kosztowało mnie chyba opanowanie techniki rozdrabniania magnezu, poświęciłem na to dobrych kilka lat, ale efekty przekroczyły moje oczekiwania. Zacząłem sprzedawać sól wg własnej receptury, początkowo tylko kolegom, którzy prowadzili sklepy i hodowle koralowców.

Stopniowo opracowywałem receptury innych produktów, popularny dziś na całym świecie AF Amino Mix, to produkt, który powstał z myślą o mojej własnej hodowli koralowców. Podobnie z recepturą Component 1+2+3+, mikroelementów i wszystkiego, co potrzebne do hodowli koralowców. Miałem kilka akwariów do testowania, setki gatunków koralowców, a także masę znajomych akwarystów, którzy dzielili się ze mną opiniami i wiedzą. Tak powstała marka Aquaforest, ze znakiem, który zarejestrowałem w Anglii – produkując również podłoża i nawozy słodkowodne.

Dzisiejsze Aquaforest

Deborę poznałem jeszcze przed Aquaforest w obecnym kształcie. Miała wtedy problemy w akwarium. Znajomy z Tarnowa, doradził jej, żeby zapytała mnie. Odezwała się do mnie, a, że mieszkała niedaleko mojej mamy – postanowiłem ją odwiedzić. Doradziłem jej kilka zmian w akwarium, w tym wymianę lampy i falowników. Po kilku miesiącach nastąpiła poprawa, a po roku miała chyba najpiękniejsze akwarium w Polsce.

Później poznałem Seweryna, który przyjeżdżał do mnie po szczepki koralowców, kiedyś kupił ode mnie sól, a także zapoznał z Tomkiem, który również był akwarystą, a później został naszym CEO. Zanim to się jednak stało, pojechałem Tomkowi doradzić w sprawie akwarium, zmieniłem mu odpieniacz, poogarniałem trochę akwarystycznego bałaganu i zaczęło się dziać dobrze. Tak to się zaczęło. Powstał “nowy” Aquaforest, w tej dzisiejszej formie. Stworzyliśmy firmę złożoną z akwarystów i stworzoną dla akwarystów.

Mój najgłupszy błąd w akwarystyce?

W sklepie, który prowadziłem miałem przepiękne akwarium wystawowe obsadzone tylko LPSami premium. Na koralowcach znałem się świetnie, na rybach – wcale. W piątek do mojego wystawowego zbiornika wpuściłem malutkiego Pomacanthus navarchus. W poniedziałek zastałem go dwa razy grubszego niż go kupiłem. Zeżarł wszystkie LPSy, zostały z nich tylko szkielety. Chyba wtedy zrozumiałem, że muszę się uczyć więcej również o rybach.